by Ruda Nie Maj 24, 2015 1:10 am
Kiedy Amher wróciła na miejsce, Rhena przeprosiła rodzeństwo, po czym wstała i podała swą dłoń Aaronowi.
- Będzie mi bardzo miło - spojrzała mu w oczy, uśmiechając się subtelnie. - Prowadź w takim razie mój bohaterze - dodała, chwytając wampira pod rękę. - Jestem troszkę zmęczona tym wszystkim, ale nie potrafię ci odmówić. Nie wiem czy to dobrze, czy źle.. - dodała z lekkim rozmarzeniem w głosie.
Blondynka odwróciła się w kierunku wampira i odrywając się od ojca, podała rękę Henrikowi.
- Witam, witam - uśmiechnęła się, wycierając z twarzy łzy wzruszenia. - Audrey jestem. Oryginalna, damska kopia mojego ojca. Cóż, pewnie nie ciężko to rozpoznać, szczególnie patrząc na ten nos i usta - powiedziała, lekko wydymając wargi, po czym uśmiechnęła się wesoło.
- Ledwo się przywitałaś i już zaczynasz? - zapytał Klaus, wzdychając cicho, lecz ostatecznie uśmiechnął się na jej słowa. - No cóż, ciężko zaprzeczyć jej słowom. Choć czasami jest gorsza ode mnie. Niezłe wejście miałaś na balu trzy lata temu, nigdy tego nie zapomnę.
- No cóż, należało ci się i nie zaprzeczaj - uśmiechnęła się słodko.
- Oczywiście. Tak jak tobie należy się lanie na goły tyłek. Najlepiej grubym, skórzanym pasem - Klaus odwzajemnił córce równie słodki uśmiech.
Audrey skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i uniosła brew, z powrotem lekko wydymając wargi.
- Pamiętasz Lily... tatuśku? - zapytała z przekąsem.
- Do czego znowu zmierzasz? - Klaus zmarszczył czoło.
- Ją sobie mogłeś prać pasem po gołym tyłku, ona na pewno lubiła takie zabawy, w końcu nie wychodziliście z sypialni przez miesiąc. Mnie co najwyżej możesz dać słowne pouczenie - syknęła, również marszcząc czoło, po czym odwróciła się do Henrika z uroczym uśmiechem, nie czekając na odpowiedź ojca. - Jesteś wujem, kuzynem czy jeszcze kimś innym? Troszkę się już gubię - dodała, zerkając w kierunku tarasu, na który szedł Aaron.
- No tak. Teraz przynajmniej czuję że znowu żyję pełnią życia.. niewdzięczna smarkula - warknął Klaus i również ruszył na taras, w poszukiwaniu Emily, gdyż tam ją wyczuł.
Ciri uśmiechnęła się szeroko, kiedy Murat postawił jej stopy na swoich i zaczął kierować się ku wyjściu.
- Oj tam, nic mi nie będzie. Spałam w najlepsze, kiedy rozpoczął się poród, ale dziwnym trafem nagle się obudziłam, co najlepsze, przytulona do tej czarnowłosej elfki, która właśnie wyszła na taras, z dłonią na jej biuście - zaśmiała się cicho. - Całkiem dobrze mi poszło, jak na kobietę z siedemsetletnią luką w głowie - kiedy doszli do wyjścia, uśmiech Ciri gdzieś zniknął, a ona spojrzała na prześmiewcę poważnym wzrokiem. - Murat... ja chce mieć dziecko - wypaliła nagle. - Nie wytrzymam dłużej, mój instynkt macierzyński wrzeszczy mi w głowie jak wściekły. Chcę mieć dziecko. Najlepiej jak najszybciej.
Dotyk delikatnych dłoni Priyanki, wprawił Vincenta w stan rozluźnienia.
- Nie mogę ci opowiedzieć jak poskromiliśmy Glorię, gdyż ja padłem jej ofiarą i nie miałem okazji tego zobaczyć - westchnął cicho, na chwilę przymykając oczy. - Przeczesywaliśmy podziemia, które nie służą prześmiewcom, gdyż nas osłabiają. Ja dodatkowo byłem troszkę osłabiony po poprzednim czarowaniu, no i dopadła mnie. Wysuszyła, pozostawiając na skraju życia i śmierci, i zabrała całą moją moc. Więcej nie pamiętam, obudziłem się w usypanym kręgu z soli, tak jak pozostali których złapała. Wnioskuję, że Gloria skończyła bardzo hucznie, gdyż jej prochy rozsypały się po okolicy. No cóż, przynajmniej mamy pewność, że nagle nie odżyje. Wybacz jeśli cię zanudzam, chyba potrzebowałem sobie pogadać - dodał, uśmiechając się blado.