- Myślę, że dadzą sobie radę, nawet mimo przeciwności losu jakie spotkają na swej drodze - podsumował, pogrążając się w myślach.
<----------------- Gdzieś z lotniska / Audrey
Dziewczyna weszła do chałupki przedwiecznego, bacznie rozglądając się dookoła. Podziwiała wystrój, meble oraz wielkość zamku z otwartymi ustami, czasami przystając na chwilę, by dokładnie przyjrzeć się jakiemuś obrazowi.
Z racji, że miała gumowe ucho i podsłuchała co nieco od prześmiewców krążących po całym archipelagu, wiedziała, że jej rodzinka gdzieś tu jest. Wiedziała też, że musi iść za zapachem elfów, lecz kiedy doszła do rozgałęzienia korytarza, gdzie znajdowało się kilka pokoi, przystanęła na chwilę, czując jak jej nos ma ochotę wyrwać się w kilku kierunkach.
- Aaa oszaleje! - krzyknęła do siebie, przecierając nos dłońmi. - Gdzie mam iść, gdzie mam iść... - porozglądała się dookoła, próbując wyniuchać najintenstywniejszy zapach. Wydęła usta drapiąc się po głowie i spojrzała prosto przed siebie, po czym pognała do drzwi z zadowoleniem. Kiedy do jej uszu doszedł głos ciotki Bex, wiedziała, że idzie w dobrym kierunku.
- Ej mała, a ty gdzie? - tuż przed drzwiami zatrzymał ją rosły prześmiewca.
- Tu - odpowiedziała, wskazując mu palcem drzwi. - Z drogi wielkoludzie, przyszłam się przywitać z rodzinką - chwyciła za klamkę, lecz mężczyzna nie dawał za wygraną, przytrzymując drzwi ręką.
- Nie znam cię... Coś za jedna i dlaczego włóczysz się po zamku mego ojca? - warknął, marszcząc czoło.
Audrey skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i zrobiła naburmuszoną minę.
- Jestem córką Klausa ty fruwająca mendo, jak nie wierzysz, zajrzyj mi do głowy! - krzyknęła, stukając się palcem w mózgownice. - A teraz z drogi, bo będziesz pierwszą osobą w moim krótkim życiu, którą ugryzę, a mam jeszcze niewyrobione kły! - dodała, przepychając się do drzwi.
Prześmiewca ostatecznie ustąpił, a kiedy dziewczyna weszła do środka, od razu powodziła wzrokiem, szukając znajomych twarzy.
- Ciocia Bex! Emily! - Z ekscytacją w głosie spojrzała w kierunku wampirzyc, po czym zaczęła biec w ich kierunku.