- Myślę, że jakiekolwiek czynności związane z jej kandydatami na męża, mogą wywołać więcej kłopotów niż ci się wydaje. To silna i pewna siebie dziewczyna, jak będzie potrzebować pomocy, przyjdzie do ciebie. Musisz być obok, ale nie w centrum Klaus. Na siłę nic nie wskórasz - odparła, przenosząc spojrzenie na Klausa. - Wszyscy uczymy się na błędach, nie uchronisz jej przed tym Nik - dodała kiedy nagle Klaus wpadł prosto na nią, popchnięty przez brata. - Twój brat ma specyficzne poczucie humoru.
Kol uniósł brew w geście zdziwienia, a kiedy tylko rozbrzmiała muzyka chwycił Zanię w pasie i zaczął z nią wirować po całym parkiecie. Niemal w wampirzym tempie kierował sie na Klausa i jego partnerkę, popychając Klausa na nią.
- Sorry Nikuś... taki mamy klimat! - krzyknął, znikając w tłumie, który również porozstawiał po kątach. - Czy nie za szybko wiruję? - spytał Zani, nieco zwalniając w tańcu.
- Myślę moja droga, że ostatnimi czasy szykują się tu głównie wesela. Loczek i jego wampirzyca, ojciec i Jane, Bekha i Thomas, Lefranek i Eva, Vincent widzę, że przygruchał sobie dziewczynę, tak samo Vjeran, nawet Ferran... co tu się nie wyprawia no i my... - uśmiechnął się tajemniczo Murat. - Skoro chcesz mieć dzieciaka, dzieciak musi mieć dom, chyba się ze mną zgodzisz? - dodał, całując ją w czubek głowy.
Kama była kompletnie skołowana, nie miała pojęcia co Vjeran wymyślił, a z nadmiaru emocji, zaczynały drżeć jej dłonie.
- Vjeruś? Co ty knujesz dżinku ty mój? No co to za pytanie, jakbym chciała być sama, poszłabym do zakonu. Ale nie poszłam więc chyba logiczne, że... że no... że chciałabym kiedyś wyjść za mąż - westchnęła, opuszczając głowę. - Oj w grząskie tematy wchodzisz Vjeruś.
Alice pod wpływem jego pocałunku czuła jak uginają się jej kolana. Delikatność Ferrana, była dla niej czymś tak nowym i nadal nieoswojonym, że za każdym niemal razem, kiedy ją dotykał lub całował, czuła jak traci zdolność logicznego myślenia.
- O czym mówisz? - Nie kryła zniecierpliwienia. - Jaką niespodziankę masz na myśli i co z tą tajemnicą? Chcesz żebym oszalała z ciekawości? - zamruczała, wspinając się na palce i łącząc ich wargi w zmysłowym pocałunku.
Jane spojrzała w oczy Kalony, przez chwilę milcząc. Zamyśliła się nad jego słowami.
- Miłość... jest wspaniałym uczuciem. Potrafi czynić cuda, wtedy kiedy wydaje się już, że nie ma nadziei - odparła, gładząc go po ramieniu. - Chociaż jej smak nie zawsze jest prawdziwy. Czasem tylko wydaje się, że to co czujemy to miłość... później okazuje się, że jednak nie, tak jak w moim przypadku.
Aisha przytaknęła głową, milcząc. Nigdy nie była wygadana i zwykle mało mówiła, co uważała za swoją słabą stronę. Jej małomówność, wiele razy przysporzyła jej kłopotów.
Przez chwilę przyglądała się szczęśliwej parce, po czym ukradkiem zerknęła na swojego towarzysza.
- Jak masz na imię? - spytała po chwili.
Emily zaśmiała się perliście w niedowierzaniu kręcąc głową. Przeniosła spojrzenie z Evy na Tristana.
- Może źle do tego podchodzisz - stwierdziła po chwili. - Może zamiast używać podstępu zacznij używać serca? Może zamiast brać sobie wszystko siłą, poczekaj na zgodę? To nie boli, a cierpliwość cnotą jest. Nie sądzisz? I nie opowiadaj mi bajek wiem, że jestem kiepską tancerką. Poza tym nie wiem czy ci zazdrościć tych podróży... ja ciągle szukam swojego miejsca i nie mogę go znaleźć. Mam już dość podróży... z chęcią bym gdzieś osiadła, a teraz nie wiem nawet gdzie jest mój bagaż i nie mam gdzie się zatrzymać... to wszystko twoja wina, bo wyciągnąłeś mnie z samolotu - westchnęła. - Pójdę pod most...
Uriana zerknęła na niego, a napotykając jego spojrzenie niemal natychmiast odwróciła wzrok.
- Lepiej późno niż wcale - bąknęła. - Twój ojciec też nigdy nie był żonaty?
Amelia wtulając się w ramiona Magnusa westchnęła cicho.
- Tak... przy tobie wiem, że nic złego stać się nie może. To wiele dla mnie znaczy. Jak na kogoś kto tyle lat był uwięziony, teraz jest po prostu wspaniale. Sama zastanawiam się jak wytrzymałam tyle czasu, gadając z ptactwem na podwórku i innymi zwierzakami. Wasza znajoma nie wie nawet, że ma pokaźny ogród i zwierzęta na obejściu. Mam nadzieję że przez ostatni tydzień zaglądała tam, bo możliwe, że zastanie chorą krowę i biegające po obejściu głodne prosięta - zaśmiała się pod nosem.
Thomas przyglądał się Elijahowi i Esme. Widząc niezbyt ucieszonego szwagra, zaśmiał się pod nosem.
- Elijah nie lubi zmian i nowości, a to jest poniekąd nowość w jego życiu. Potrzeba czasu, żeby pozwolił odpępnić się córce, tym bardziej, ze po latach niedawno ją odzyskał, a teraz znów ją teoretycznie oczywiście traci, bo w praktyce to nadal jego córka i nic tego nie zmieni.
- Którą usypialiśmy do snu - powtórzył po Esme, wbijając wnią swoje spojrzenie. - Esme co ty wygadujesz? - westchnął. - Przez lata nie miałem z nią kontaktu, dorosła nawet nie wiem kiedy... - pokręcił w niedowierzaniu głową - a teraz znów odchodzi. Ledwie ją poznałem.
- Nie ciesz się -odparła Vanessa. - Pierwotni i Kalona, równa się problemy. Doskonale o tym wiesz. Poza tym elfy również, a teraz jeszcze pojawiły się podobno smoki. To przyciąga łowców, złe wiedźmy i inne paskudztwa, a podobno mroczne elfy też mają w pobliżu swój dom i nie pałają uczuciem do nikogo.
Fritr, również posłał Mayi uśmiech.
- Komu? Moim braciom. Mój ojciec też nie raz i nie dwa wspominał, że ma chwile w życiu, w których najchętniej urwałby ci język - zaśmiał się cicho. - Mniejsza o to, dziś mamy się radować, a nie smucić. Mam pierwszego brata, który oszalał i się ożenił, i pierwszego, który się oświadczył... nie licząc ojca, który i tak zaskoczył nas wszystkich.
Peter ponownie zaśmiał się perliście, zaczynając wirować z Lydią po parkiecie.
- Popracujemy nad twoją samooceną - odparł, delikatnie całując ją w czoło, po czym znów światła na sali zgasły, a w tle zaczęła sączyć się cicha muzyka w klimacie egzotycznym. Na scenie wolno zaczęła opadać kurtyna i pojawił się człowiek z mikrofonem.
- W imieniu Pipi, pragnę podziękować, panu Vincentowi, za opiekę, troskę, życzliwość i skrawek nieba... podobno wiesz Vicent, co to ma znaczy. Przed państwem Pipi z dziewczynami prosto z sułtańskiego pałacu. Pipi... Vincent, podobno nikt dla ciebie nie tańczył, więc dziś zatańczy i zaśpiewa specjalnie dla ciebie..