by Selene Pon Kwi 20, 2015 11:35 pm
Alice patrzyła jak wychodzi na taras. Po głowie snuł się jej plan ucieczki. Miała ochotę wyjść, ale wiedziała, ze ze swoim darem przyciągania kłopotów, daleko nie zajdzie. Był jeszcze jej oprawca, który zapewne jej szukał. Znów błędne koło się zamknęło. Siedziała w bezruchu wpatrując się w skrzydła Ferrana. Lśniły w blasku zachodzącego słońca, a on wyglądał po prostu pięknie.
Wolno podniosła się z miejsca i podeszła do okna. Nie wychodziła na taras. Nie chciała mu przeszkadzać, ani się narzucać. Rozejrzała się również po pokoju. Był pięknie urządzony. Miała duże miękkie łóżko, które nie cuchniło potem i verbeną. Zapach świeżej, czystej i upranej pościeli był cudowny, więc na powrót podeszła do łóżka i układając się na boku zwinęła się kłębek, podciągając kolana do piersi. Bezmyślnie gapiła się w oparcie fotela, które stało nieopodal, próbując zatrzymać natłok myśli, kłębiący się w jej głowie.